Pytanie – odpowiedź.

  1. Sarmatax pisze:
    Mam pytanie do Pana Jacka Grapa.

    Jak się ma pojęcie Lechii sięgającej daleko poza Ural do lansowanego przez Rosjan pojęcia Wielkiej Tartarii, ewentualnie pochodzenia nazwy Rasa – Rassienia – Ruś – Rosjanie ?
    Jest to na filmikach, których link załączam:
    http://davidicke.pl/forum/tajne-terytoria-starozytna-chinska-rus-t14726.html
    http://www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_wielka_tartaria_napisy_pl_video.html

    Czy nazwy te nie są w jakiś sposób tożsame, a łączy je rasa białych ludzi – panów i bogów ?

    jacekgrap pisze:

    Odpowiedź Panu Sarmataxowi. Troszkę to trwało, ale proszę wybaczyć, brakowało mi czasu na obejrzenie podesłanych filmików. Do dzieła (działa) więc: tak jak wspomniałem w swoich poprzednich artykułach na terytorium Uralu, według mnie, utworzyła się grupa praczłowiecza bez jakiegokolwiek powiązania z „homo” afrykańskim! Ural stanowi idealną bazę „pierwszych” ze względu na m.in. posiadanie wielu jaskiń, które naturalnie stwarzały warunki siedzib. Nie zostaną one niestety odkryte póki władze Rosji interesują się bardzo w sposób militarny tym terenem (pamiętacie tragedię wyprawy tam grupy młodych ludzi?). Z tych gór, które śmiem twierdzić, były kolebką Słowian,plemiona ówczesne, tamtejsze zaczęły rozchodzić się wzdłuż zyznego pasa ziemi Euroazji na wschód i potem na zachód.Tak, jak to określali późniejsi kartografowie na podstawie posiadanych przez siebie informacji (dziś już nieistniejących), Arimowie – protoplaści Scytów i Sarmatów, wpierw stworzyli, nazwę to, Imperium Syberyjskie, które prawdopodobnie sięgało Chin (tu nie ma nic zdrożnego z domniemaniem Rosjan). Natomiast jestem zdania, że Centrum Słowian przez długi czas utrzymywało się przy północnej części gór Ural (Sarmaci Królewscy na prezentowanej wcześniej przeze mnie mapie Ptolemeusza). To, co osiągnęli owi, nasi Dziadowie było rozpowszechnianym we wszystkich plemionach pokrewnych. Docierało także na Syberię. Określenie „Rosjanie”, według mnie, wzięło się od strpol. „rosić” w sensie „poddawać słomę lnianą lub konopną obróbce wstępnej, dla oddzielenia włókna od części zdrewniałych rośliny” (za SJP). Jakież to piękne – znów LEN, aż po rzekę Lena na Syberii! Chcę zauważyć, że „Rosja” do „Rusi” (na którą się powołują w udostępnionych przez Ciebie filmach) ma się tak, jak pięść do szczęki. Rosja powstała później niż Ruś właściwa (dziś Ukraina i Białoruś) Trzeba sobie zdać sprawę, że słowiańskie plemiona z zachodniej strony Uralu przesuwały się w kierunku środka Europy pozostawiając miejsce dla tych azjatyckich pobratymców, którzy także udawali się w tym kierunku i zasiedlali opuszczone połacie. Tak Rosjanie dotarli do okolic dzisiejszej Moskwy. Wtedy to wmieszali się w nich Skandynawowie, którzy założyli gród i utworzyli społeczność państwową. Ta mieszanka podbiła Ruś (Właściwą). WTEDY TO ROSJANIE PRZEJĘLI OD RUSINÓW JĘZYK I PISMO CYRYLICKIE! Rosjanie na pewno posiadali swój jakiś niedoskonały dialekt i jako krewni Słowian runy podobne do sarmackich (stąd znaki na chińskiej ceramice). Teraz chcę zwrócić Ci uwagę, na to co masz przed oczami od początku. Dlaczego uważam, że Rosjanie nie mogli być prarodzicami Słowian? Otóż dowodzi temu sama nazwa państwa „Rosija”. W każdym innym kraju nazwa języka , który jest oryginalnym dla danego narodu, odnosi się BARDZO DOKŁADNIE do nazwy państwa np. Polska – j. polski, Deutschland – deutsch, España – español, England – English, France – francaise itd., tylko nie w ROsji – rUskij jazyk! Po prostu to język wzięty od Rusi Właściwej! Oni przybyli na tereny wschodniej Europy i zostali „zmodyfikowanymi” przez Wikingów. Posiadają gen słowiański, bo wywodzą się ze wspólnego pnia z nami, ale mają kompleks Lachitów, dlatego próbują nas wytępić od kilkuset lat (jak nie od tysięcy, ale na pewno nie prości, zwykli Rosjanie). Gdy obejrzałem podesłane przez Ciebie filmiki, zauważyłem, że na każdym kroku używają określeń związanych z Rusinami, a powinni przynajmniej mówić o sobie „Rosini”. Gdy ujrzałem kapłana prawosławnego z długą brodą tłumaczącego, że BARBARZYŃCY, jako określało się Rosję, to naród dziki bez zasad, zachciało mi się uronić łzę. „Barba” to przecież BRODA, a plemię to „ludzie BRODACI”. Słowo „rasa” jako źródłosłów użyte przez narratora dla wywiedzenia „ruskich” to bzdura. W oryginale piszą przecież „ROsija”, a nie „RAsija” (tak tylko wymawiają). Dziękuję za podsunięcie ciekawego tematu. Nazwę “Tartaria” tłumaczę od słowa z azjatyckiej części Imperium Sarmackiego “tar“, co oznacza kozę. Wystąpienie podwójne tego wyrazu w nazwie wskazuje na liczbę mnogą tych zwierząt, które były tam wypasanymi. “Tartar” przeszedł do łaciny jako “territorium” czyli pas ziemi uprawnej i hodowlanej. Stąd do języka polskiego wrócił jako “terytorium, teren”.

    2. Tajne Archiwum Watykańskie pisze:

    Smoki (kosmiczna rasa Draco, Drakoni) realnie istnieją – i to na różnych gęstościach. Co w najbliższych latach zostanie dowiedzione.

    A ks. prof. Michał Heller – przy całym szacunku dla niego – nie obczaja jeszcze hiperfizyki (gęstości, fraktale, hologramy naszego przeJAWIenia we Wszechświecie) oraz fizyki kwantowej (nowe możliwości Tworzenia = człowiek Bogiem).

    Jacek Grap pisze:

    Ale to już było – gnostycy, jak nazwano pierwszych chrześcijan przed św. Pawłem, którzy uważali, że każdy człowiek posiada w sobie pierwiastek boski, może rozmawiać z Nim kiedy i gdzie chce, i nie potrzebuje pośredników typu ksiądz oraz lokum Boga typu bazylika/ kościół/kapliczka/ołtarzyk, nie musi być pod presją zbawienia czy nie, nie ma obowiązku duchowego utrzymywania tych irracjonalnych, sztucznych, interesotwórczych czy własnolubieżnych instytucji. Problem polega na tym, że im coś jest bardziej zawiłym w podaniu lub sięga „gdzie wzrok nie sięga”, można wmówić wszystko. I jest to, li tylko, poletko Pana Boga, od którego wara samozwańcom! Zauważmy, że im ktoś angażuje się bardziej w coś, tym bardziej jest tym czymś… To nosi znamiona nałogu. Takim nałogiem nazywam postępowanie ludzi, którzy sami nie potrafią odpowiedzieć na pytanie „Ja?” i dążą potulnie do kościoła, by miernej klasy lektor wskazał im drogę na jeden dzień, na chwilę. ONI wychodzą z kościoła, nawet gdy są po spowiedzi i komunii, po czym powielają swoje grzechy, z których się przed chwilą wyspowiadali! CO TO JEST? JAKIŚ CYRK?! Wracając do tematu, jestem zdania, że ludziom można wmówić WSZYSTKO, jeśli tylko nie mogą się samookreślić. A w tej chwili jest w Polsce MNÓSTWO takich! Wolą się więc odciąć się od rzeczywistości i „uduchowienia”, emigranci zwłaszcza. Tworzy to podatny grunt do manipulacji. I JA TEGO SIĘ BOJĘ! Ludzie, Polachy, spójrzcie na Siebie z perspektywy Boga, właściwego swojego Boga, swojego wewnętrznego Boga, odpuście sobie zawziętość, starajcie się postawić w sytuacji adwersarza, zrozumcie go, miejcie litość i miłość w sobie, ale i honor, sprawiedliwość, nietykalność, Wyzbądżcie się nałogów i odetchnijcie wtedy pełną piersią. Tylko Natura Was wyzwoli i uleczy, żadne insynuacje. Niestety nie mam „łączy”, ale staram się powiedzieć to WSZYSTKIM WAM przyziemnie jako gnostyk.

    SIKORKA pisze:

    o SMOKACH…
    .https://www.youtube.com/watch?v=lkl-QTNFgfk

    Jacek Grap pisze:

    Odnoszę się do ostatnich słów Szanownego TAWa, na które nie wszyscy, widać, zwracają uwagę, a trzeba czytać do końca. Ale, jeśli już Pani Sikorce udało się mnie sprowokować do uruchomienia własnej wyobraźni (co mi wolno, tak jak innym, wyznającym ideę podboju Ziemi przez różne, kosmiczne rasy, a co nie jest wykluczonym)… odpowiadam. Jak zadziała nasza wyobraźnia słysząc, że nadlatuje smok (w odróżnieniu od gadów, które tylko chodzą i pełzają – tym niemniej mają coś wspólnego ze sobą)?  Otóż, niebo zasłonięte jest cielskiem potwora. Jak dla mnie, to dzisiejszy „smog”, czyli zadymienie. W wielu wierzeniach jest to różnie przedstawiane – o jednym łbie, o wielu, zionących ogniem – obraz „nadleciałej” z kosmosu katastrofy, albo w całości, albo w wielu kawałkach, na skutek czego niebo się zasnuło. Dlaczego jeden smok jest dobrym, a drugi złym? Ponieważ na skutek takich wydarzeń następowały mutacje w genach ludzkich. Jedne były dobre, inne złe. Cytuję ciekawą dla mnie sekwencję podesłanego przez Panią filmiku „…Na najwyższym szczycie soboru w rosyjskiej, starożytnej (? – przyp.aut.) miejscowości Jełabuga (Jama-Boga – czytaj: artykuły na moim blogu – p.a.) znajduje się diabelskie miasteczko. W tej (prezentowanej na zdjęciu – p.a.) wieży wiele wieków żył smok Arakow (Kraków? sic! – p.a.). Posiadał on dar przewidywania i na ich (? – p.a.) prośbę przekazywał ludziom informacje i rozwiązywał problemy. Smok ten miał zdolność ziania ogniem, nie mówił ludzkim językiem…” Zaraz, a co robią szamani w prymitywnych plemionach tańcząc dookoła ogniska jako połykacze ognia, a co robią księża w „cywilizowanych” kościołach okadzając wiernych? Jeśli w/w smok mówiłby normalnie, wierni rozpoznaliby go od razu kto on zacz. Następny cytat „… Wąż Ażdacha („aż do dacha”? – p.a.), gdy przeżyje 1000 lat staje się (po doświadczeniu z „zachmurzeniem” postkosmicznym obserwator w każdej ulatniającej się smużce dymu z ziemi widzi zarzewie smoka – p.a.) Jachą (naszym Jaszą [?] – p.a.) – Wielkim, Białym Smokiem…” (a nie erupcją uśpionego wulkanu? – p.a.). Pod nazwami bóstw, szczególnie słowiańskich, kryją się (czym chce się zająć u siebie na blogu http://www.jacekgrap.wordpress.com w oddzielnym artykule) wspominki o zdarzeniach, które przytrafiły się ludzkości. Smok jest kojarzonym w naszej podświadomości z dinozaurem, gadem, płazem, ale nie musi to oznaczać od razu ingerencji obcych. Rasa żółta ze względu, być może na zapylenie powietrza, nabyła skośnych oczu (a nie od nadmiernego spożywania i potem wydalania ryżu!), ale i żółci skóry przy nadmiernym bogactwie wdychanej siarki. Pozytyw był taki, że mutacja przyniosła Im postęp. I tu nawiązuję do mojego pierwszego zdania: Nie wszystko należy tłumaczyć jako ‚NIE Z TEJ ZIEMI!”. Tyle o smokach i gnostykach. Pozdrawiam Panią!

    3. Sarna pisze:

    Ps. odnośnie BOCIANA:
    „Co mają ze sobą wspólnego: bocian (noszący dawniej także miano lelka), dąb, jeleń, dzik czy np. pies”
    z:
    http://minos-minal-omfalos.blogspot.fr/2015/01/sanktuarium-matki-natury-z-kosmologia.html

    To śmieszne, jak przypadek może określić prawdę. Co Droga Sarna pisze o, tym wspólnym lelka, dęba, jelenia, dzika i psa, akurat w tej kolejności… Jedna malutka zmiana – kiedyś i na wilka i psa mówiono „dlak”. Zastąpmy tego ostatniego wilkiem. Teraz czytając pierwsze litery/głoski każdego miana połączmy, wychodzi: LEDĄJEDZIW. I rozdzielmy je w zdanie: LEDĄ (byle kto, każdy) JE (jest) DZIW! To oznacza prawdę starą jak My, Lęczni: „Każdy jest cudem!”…

    Dopełniając DZIWO = CUDO i kropkując zdanie końcówką każdego z omawianych rzeczowników -em w narzędniku (z kim, czym – KOMU PO DRODZE): (z) lelki-em, dęb-em, jeleni-em, dziki-em czy wilki-em..

    4jacekgrap pisze (fragment):

    Proszę Was, nie mówcie „Lachów” tylko „Lęchów”, a najlepiej „Letniów”! Jeśli chcecie dowiedzieć się dlaczego, przeczytajcie artykuł „Atlantyda…”

    Osobiście bardzo lubię określenia „Lechici” i „Lachici”, więc trudno mi będzie z nich zrezygnować. Podobnie jak zamiennie używam różnych nazw na określenie naszej Ojczyzny-Matczyzny. Energetycznie rzecz ujmując, by nawiązać osobisty kontakt z fraktalem narodowym wspólnoty ludzkiej, każdy używa takich określeń, które najlepiej z nim rezonują.
    A niedługo nazwa naszego kRaju i tak się zmieni (i to nie po raz ostatni), więc temat jeszcze bardzo długo pozostanie otwarty – aż finalnie dojrzejemy (jako wolni kosmici) do rezygnacji z wszelkich utożsamień (ale na dziś nie mieści się to większości ludziom w głowach, więc nie będę kontynuował tematu) 🙂

    Oczywiście nie chcę nikomu nic narzucać, ale określenie jakie podaje A.Brueckner w swojej „Etymologii” jest przepięknym – „Lęch” od prasłowa „letni” – wolny, nieograniczony przez nikogo, i prasłowa „lecieństwo” – wolność.

    Wymyślę własne określenie na naszych Przodków (a więc i na nas samych, bo my sami żyliśmy tu setki, a może i tysiące razy) 🙂

    W tej sekundzie wpadło mi Drzewiejsi. Ale może coś jeszcze mi spłynie 😀

    Tak więc to Drzewiejsi przychodzi do nas dzięki Panu, Panie Jacku… 🙂

     

    A i jeszcze jedno – według wcześniejszych (drzewiejszych) ustaleń przestajemy się honorować „Panem/Panią” (choć mam pewne przypuszczenia, że oba wyrazy wzięły się od prasłowiańskiego „Pień” – stąd i skojarzenie z „drzewiej”) 🙂

    Aleś mi TAWie zadał podświadomie pracę domową tuż przed wyjściem do pracy. Nie mogę tego nie napisać teraz. I tak: DRZEWIEJCI/ PIENNI (twardzi)/LĘTNI (wolni)/ POWIEDACI (przekazujący wiedzę)/ODRADNI (z korzeniami)/ RODUŚNI (obrzędowi)/TUTECZNI (stąd pochodzący)… I nie są to moje wymysły, bo poparte pochodzeniem ze staropolszczyzny każdy. Cześć, idę wykonać piątkowy krok w celu nabycia papieru, który będę mógł wymienić na żarcie! I to nie żart!

    😀

    5Mariusz pisze:

    Jeszcze jedna kwestia. Czemu nikt nie odpowiedzial na kiedys przeze mnie postawione pytaniu czemu toczy sie ta walka o odrodzenie slowian i inne oczysczanie przestrzeni gdzie tkwi sens tego galimatiasu?
    Z jakiego powodu nie mozemy|kazda rasa zyc w ladzie harmoni itd.?
    Gdzie mam szukac odnosnie tak glebokich pytan?

    Odpowiedź Szanownemu Mariuszowi: nie musimy się odradzać jako Słowianie. My tu po prostu jesteśmy! Przestrzeń, którą próbujemy oczyścić to nasze ego, by nie być dalej stłamszonymi np. na emigracji, gdzie naszą wydajność w pracy wykorzystuje się ponad miarę (ponad inne różnokolorowe nacje, które powiem szczerze są leniwymi albo cwanymi, do tego według prawa unijnego bardzo chronionymi, czego nie widać w stosunku do Polaków – Ciemny nie zrobi, to zrobi to za niego Polak… -takie jest wyrafinowane myślenie pracodawców niestety) albo w naszym kraju, oszukaństwo (dzikozachodnie) w stawkach za pracę i samych wypłatach. Ale przetrwamy to, bo wolna przestrzeń wpływa na nas, my na nią oddziałujemy, a ona wpływa z kolei na ciemiężców, którzy myślą na etapie senior-wasal. To tyczy się przede wszystkim (nie)naszych rządów. „Wolnoć Tomku (od prasł. tomiti – uskramiać, uzmysławiać sobie, myśleć co się chce) w swoim domku”.

    6Elaszka pisze:

    Patrz TAW ❤ a dzisiaj o DRZEWIEJU WSPOMNIAŁEŚ- A TO SYNCHRONIA- nawiązuje do Norberta!
    ODNOTOWANO prawdziwy wysyp słowiańskich prawdziwków!
    cz. 2 Eddie Słowianin i Grzegorz Skwarek PSYCHOKINETYCZNY CZAS
    .https://www.youtube.com/watch?v=N3ffQSLfDm4
    częśc druga rozmowy Eddiego i Grzegorza
    EDDIE SLOWIANIN GRZEGORZ SKWAREK o Wpływie Psychokinetycznego Czasu na wydarzenia historyczne, Ario Słowianie, Atlanci i ich wpływ na Europę, R1a1 Haplogrupa, Kroniki, mapy i wiele innych.
    A co do blokady- podane linki pod tym filmikiem na miejscu zablokowane= oj boja się!
    CZĘŚĆ PIERWSZA dla zainteresowanych:
    .https://www.youtube.com/watch?v=1kkKIu6R50c&t=3s

    Wyrazy głębokiego szacunku Elaszko! Wysłuchałem pierwszej części dialogu między Eddim Słowianinem a Grzegorzem Skwarkiem i odnoszę wrażenie, że udostępnili ów (nie znalazłem daty emisji) po przeczytaniu mojego artykułu o Atlantydzie. Chwała Im za to! Jedna uwaga: rody szlacheckie Wielkiej Brytanii z „Mc, Mac” np. McIntosh (głównie Szkocja) w nazwiskach to nasi „mag/owie”, a „O’ ” np. O’Connor (gł. Irlandia), to też nasi z „O’g (czyt. of)”, tak uważam… „Druid” = Dru + id = through (przez, z powodu, dzięki) + vit(ality – żywotność) = pol. „dru(gi/ży) + wied” (współimiennik wiedzy, noszący znamiono wiedzy) 🙂

    Obejrzałem drugą część. Jestem ciekaw jak odebrał to neptek (neofita) w tym temacie. Nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć. Ale powstaje u Niego zainteresowanie. I to jest najważniejszym! Cóż mogę powiedzieć o audycji? Chyba natręctwo myśli większe od mojego. Wyszło baardzo spontanicznie przez pośpiech, ale część przesianych przeze mnie informacji wynikających z doświadczenia rozmówców, jest naprawdę intrygującą, do której podejdę z POKORĄ. Cóż, talent męczy każdego, a gdy są dwa talenty, to już dwie bite monety z awersem i rewersem. Dobrze, że „podłapali” o co mi chodzi(ło) – skondensowanie wątków. Chwała Im za to! Jeno próba udowodnienia każdego z nich wymaga naprawdę dogłębniejszego poświęcenia albo nie potrafią tego przekazać.

    Ja się zastanawiam, dlaczego twierdzisz, że mieszkańcami Atlantydy byli także Prasłowianie.

    Gdy uważnie spojrzysz na fragment „Atlantydy…”, że, moim zdaniem, Euroarianie ok. 40-35 tys. lat temu przeszli z kontynentu Europy na Atlantydę. Ok. 30-28 tys. lat temu zostali tam opanowanymi przez Obieżyariów, też potomków z Ałtaju. Ale ci ostatni nabrali wielu cech w podróży, która trwała długo, powiedzmy kilka pokoleń (jestem przekonanym, że istniało kilka siedlisk [ojczyzn] ludzi niezależnych od siebie, a i spójrzmy czytając Stary Testament, że czas w nim jakby nie istnieje, np. Eksodus odebrałem za pierwszym razem jakby trwał najwyżej kilka miesięcy… ), to można znaleźć i w Biblii. Ci Euroarianie byli faktycznie Praatlantydami żyjąc tam sielankowo, bo byli samowystarczającymi. Spędzili na Wyspie ponad 5 tys. lat. Po najeździe stali się już Atlantydami, bo takimi uważali ich Egipcjanie w swoich zapisach (jako zmienionych diametralnie). Przy gwałtownym napływie ludności zaczęło brakować surowców. Wszelkie wyprawy potem wgłąb Europy mieszały geny, ale one były wciąż słowiańskokorzennymi. Nie zgadzam się z tezą, że np. Chińczycy byli potomkami Ariów. Cywilizacja, powiedzmy, „indyjska” wzięła się z wędrującego Półwyspu Dekan (a ten z oderwania od płyty afrykańskiej na rzecz płyty indoaustralijskiej 100 mln. lat temu). Ci „tambylcy” mieli 50 mln. lat na rozwój – tyle trwała droga (u mnie i nie tylko) Dysku Indyjskiego, by zderzyć się z Euarazją. Chińczycy powstali powiedzmy nad rzeką Jang-cy (znaczy „Żółta Rzeka”) i o dziwo ich współdziałanie półkul mózgowych ze sobą jest odwrotnym do naszego! Żółć postrzegana jest przez rasę białą na średniej długości fali 574 nm (rozmawiałem kiedyś i z Afrykańczykami i Peruwiańczykami nt. Chińczyków i odpowiedzieli mi, że odróżniają tę rasę po rysach twarzy i dźwiękach mowy, a nie po kolorze skóry) i bierze się to z nadprodukcji żółci w wątrobie przy diecie wysokotłuszczowej. Widocznie Ariowie byli raczej wegetarianinami. Dziekuję Randomie Unstable’u za pytanie, chyba, że masz niedosyt.

    Random Unstable pisze:
    Niedosyt nie, ale nic z tego się tutaj nie klei z moją „układanką”. W sumie jedno mam pytanie. Na ile jest możliwe, wg ciebie, aby wcześniej istniał inny jeszcze kontynent/duża wyspa na zachód od Europy?

    Szanowny Randomie, każdy ma swoją układankę – to jak niepowtarzalne odciski palców. Sama Europa jako oddzielny (bez połączenia z Azją) kontynent istnieć miała przynajmniej od ok. 200 mln. lat. Atlantyda umiejscowiona przeze mnie wyniosła się przez oddziaływania między sobą płyt kontynentalnych północnoamerykańskiej i euro(już)azjatyckiej oraz na skutek niskiego poziomu mórz i oceanów. Ten poziom sprawiał, że Azory, Madera, Wyspy Kanaryjskie, Wyspy Zielonego Przylądka nie były jak dziś archipelagami, a pokaźnymi kawałami lądu (popatrz na szelfy tych wysp). To przebicie wewnątrzwarstwowe Ziemi, o którym piszę w „Atlantydzie…”, spowodowało wyzwolenie się wód podziemnych, które przedostając się do atmosfery w formie wielokilometrowych gejzerów nasyciło ją tak, że poziom oceanów napowierzchniowych wzrósł o ponad 100 m. „Obszaromenty” (nie „konty-) stały się dzisiejszymi wyspami. I to było „niedawno”, bo ok. 4000 lat p.n.e. (tu zgadzam się z zapisem podanym w Starym Testamencie). Oddzielam niejako Atlantydę od obszaromentów istniejących stricte na zachód od Cieśniny Gibraltarskiej. One były opanowanymi przez Atlantydów jako przyczółki, kolonie strategiczne. Dlatego Platon mógł odnieść wrażenie na skutek opowieści egipskich, jak i obecni interpretatorzy, że Atlantyda była tuż, tuż za Gibraltarem i Ceutą. Jeszcze coś Cię nurtuje?

    Dlaczego o to pytam. Posłuchaj (przeczytaj) tego. Miałem na początku tego roku sesję z pewną panią jasnowidz. Zapytałem ją na koniec kiedy zostały zatopione Lemuria i Atlantyda. Nie była w stanie mi odpowiedzieć od razu, ponieważ było to zbyt dawno temu, poprosiła mnie o podanie konkretnego okresu (daty). Powiedziałem 26 tys. lat temu, a ona odpowiedziała, że to było nie 26 tys. lat temu, tylko 30 tys. lat temu i że zatonęły one w tym samym czasie, zaznaczając, że Atlandtyda ostatecznie zatonęła po jakimś czasie (po 200 – 300 latach). I teraz tak. Jeśli chodzi o Lemurie, to pasuje jak byk, data, wędrówki, wszystko. Jakby nie patrzeć, to właśnie stamtąd nasz lud się wywodzi. Natomiast jeśli chodzi o Atlantydę, to nie wiem nic. Twoje wywody o istnieniu Atlantydy i tego jak zatonęła, pasują jak ulał, nie mam nic do zarzucenia, zastanawia mnie jednak, co wtedy owa jasnowidz widziała w tamtym okresie. Trzeba pamiętać, że to jak zadasz pytanie ma znaczenie, a ja myślałem wtedy o miejscu gdzie „tradycyjnie” umiejscawia się Atlantydę. Błędem w takim razie może nie być to, że się pomyliła, ale to, że źle zinterpretowała, źle była umiejscowiona energia moich słów.

    Drogi Randomie, nie jestem jasnowidzem, a tylko staram się trzeźwo, ale tolerancyjnie patrzeć na sprawy, które nas fizycznie otaczają. W Twoim przypadku patrzę na Ciebie jak na Platona, bo opisujesz to, co Ci ktoś o/powiedział. Rozłóżmy tę wiadomość na czynniki pierwsze. Pani jasnowidczyni (jasnowidzka + szacunek do Niej, jak „władza” – „władczyni”) odpowiedziała Ci na pytanie niewłaściwie zadane, w którym chciałeś „złapać dwie sroki za ogony jednocześnie”. Informacja, że Lemuria i Atlantyda zatonęły prawie w tym samym czasie 30 tys. lat temu, kłóci się z Platonem. Ale jak oba stwierdzenia można pogodzić? Przenieść się trzeba wyobraźnią w tamte czasy, które były dość gwałtownymi jeszcze. Zmiany poziomów mórz i oceanów przebiegały falowo co pewien okres (Ziemia pulsuje, oddycha, żyje) z różnych względów. Dystans jaki dzielił Lemurię (Ocean Indyjski) i Atlantydę (Płn. Ocean Atlantydzki) pozwala na stwierdzenie, iż jeśliby oba kontynenty zatonęły jednocześnie, to musiałby być wtedy kataklizm światowy, ale niekoniecznie (jeden zaginąłby od np. wybuchu wulkanu, drugi od np. meteorytu – jest to prawdopodobnym, bo jasnowidczyni podała różnicę czasową 200-300 lat). Czemużby nie światowy? Na skutek jakiegoś „zajścia” w obszarze Lemurii, pochłonęła ją woda, na skutek czego wystarczy zmiana położenia bieguna magnetycznego (który wiadomo, wędruje i to dosyć szybko jak na warunki geologiczne). To mogło być przyczyną „zachłyśnięcia się” Atlantydy. Tu uwaga: sam wymieniłeś Lemurię jako pierwszą w pytaniu, więc jasnowidczyni skupiła się na niej właśnie, w tle widząc Atlantydę. Ta niedokładność (zoom fotograficzny) do mnie przemawia, że to nie była Atlantyda, a ściśle okołobiegunowa Hiperborea, ciut dalej na północ, co zgadzałoby się z tym biegunem magnetycznym (pomijam zmianę kąta nachylenia Ziemi i inne przyczyny, by powiązać „do kupy” te 200-300 lat różnicy). Hiperborea była o wiele większym lądem od Atlantydy, przez co lepiej widocznym w tle dla spojrzenia jasnowidczyni z pewnej wysokości ZNAD Lemurii (bo to był temat z pierwszeństwem w Twoim pytaniu). Ze strony https://pl.wikipedia.org/wiki/Lemuria_(fikcyjna_kraina) cytat: „…W międzyczasie Helena Bławatska publikowała swoje teksty o Lemurii, twierdząc, że miała wizję starożytnej, PRZED-ATLANTYDZKIEJ Księgi Dzyan. To ona sprawiła, że Lemuria stała się w powszechnej świadomości mistycznym, zaginionym kontynentem POPRZEDZAJĄCYM Atlantydę…”. Tu jest informacja, że Hiperborea i Atlantyda to dwa różne tematy ze względu na różnice czasowe. Tak więc na koniec sparafrazuję powiedzenie z „Colas Breugnon” Romaina Rollanda: …i Platon ma rację, i jasnowidczyni ma rację, i jeszcze wielu innych ją ma… Pozdrawiam!

    Gwoli ścisłości, co do Lemurii – znajdowała się na Pacyfiku, nie na Oceanie Indyjskim, na Indyjskim znajdował się ląd, który pochłonęła woda po Plejstocenie. Resztkami Lemurii są Hawaje, Filipiny i z pewnością wiele innych wysp Pacyfiku. Wg większości teorii, które znalazłem, pod całym kontynentem był jakiś gaz, który w końcu się wydostał i w ciągu jednej nocy cały ląd zszedł po wodę, w wyniku tej katastrofy miało to jakoś hmmm zachwiać równowagą na planecie i ucierpiała Atlantyda. Na początku właśnie podejrzewałem, że mogło tą katastrofę spowodować przebiegunowanie. Wiadomo też obecnie, że w przeszłości miały miejsce gwałtowne zmiany ukształtowania terenu, ponoć płaskowyż tybetański miał być tak wyniesiony. Po przeczytaniu twoich rozmyślań doszły do tego ruchy tektoniczne (wcześniej o tym nie pomyślałem albo zapomniałem). Co do Hiperborei zaś, czytałem o dwóch rodzajach teorii: Hiperborea jako kontynent oraz jako państwo bądź lud. Ja bym się skłaniał ku ludowi.
    Jeśli znasz angielski przeczytaj tę publikację: http://www.earthbeforeflood.com/w_parry_lost_world_atlantis_like_landscape_discovered.html

    Ciekawa książka na ten temat:

    https://www.gandalf.com.pl/b/tajemnica-najstarszej-kultury-na-ziemi/

    Przeczytałem informacje pod oboma linkami. Dziękuję! By wszystko rozjaśnić muszę swoją wypowiedź podzielić na punkty i przyjąć kilka założeń. Będę je zaznaczać skrótem „zał.” Na wstępie muszę powiedzieć, że dostępne w necie wiadomości wprowadzają „bigos”, o którym piszę w mojej „Atlantydzie…”. ROZDZIELMY SPRAWĘ ATLANTYDY OD LEMURII, bo są diametralnie różnymi. Wpierw zajmę się Lemurią.
    1. Co do naszych różnic w jej umiejscawianiu.
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Lemuria_(fikcyjna_kraina)
    https://en.wikipedia.org/wiki/Lemuria_(continent)
    http://www.lemuria.net/
    http://www.ancient-origins.net/news-science-space/have-scientists-discovered-proof-lost-continent-lemuria-007478
    Spójrz jaki jest „rozstrzał” w położeniach1wszy link (H. Bławacka) – Płn-zach. Ocean Indyjski; 2gi link – pas pod Australią; 3ci link – Środkowy Pacyfik; 4ty link – okolice Wyspy Mauritius.
    Co się dzieje!?
    Wniosek: ludzie, którzy założyli istnienie czegoś hipotetycznego na skutek własnych przemyśleń/badań, by zwiększyć zainteresowanie własną teorią, szastają nazwą „Lemuria” dosłownie na prawo i lewo. Dlatego też (TYLKO NA POTRZEBY TEGO WPISU!) wprowadzam odmienne nazwy rezygnując z tej „wspólnej”: link 1wszy – CZAGOSORIA (od Wysp Czagos); link 2gi – GRZBIETONIA (od Grzbietu pod Australią); link 3ci – PACYFIDIA; link 4ty: MADAMAURI (od Mada-gaskaru i Mauri-tiusa), byśmy mogli wiedzieć dokładnie, o której części świata mówimy;
    2. Wchodzimy na stronkę o lądzie Kumari Kandam, który istnieć miał według legend i opisów hinduskich i cejlońskich na środku Oceanu Indyjskiego. Szkopuł w tym, że są tam dwie największe głębie tegoż oceanu przedzielone Grzbietem „90tego Południka”
    bez śladów głębinowych i szelfowych, jak to jest w przypadku „mojej” Atlantydy (czytaj: muszla). Ktoś, kto wykreślił położenie Kumari Kandam, nie zastanawiał się nad tym! Jedynym tropem jest powiązanie tegoż z MADAMAURIĄ, ale tylko jako skrawek KK. O Kumari Kandam wspomniałem w swojej „Atlantydzie…”
    http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/oceanie-indyjskim-odnaleziono-slady-po-nieznanym-kontynencie , więc „hinduski” kontynent mógł się rozpościerać między Madagaskarem, poprzez Mauritius, Seszele, Czagos, Malediwy, po Cejlon, ale jako „dość wąski” pas. Potwierdzenie tegoż znajdujemy u Heleny Bławackiej (czyt: CZAGOSORIA). Czyli CZAGOSORIA i MADAMAURI to to samo. Cyrkon tam znaleziony powstał 2 MLD. lat temu, a piasek Mauritiusa 9 MLN. lat temu! Na skutek jakiś działań zewnętrznych (zalicz tu i wybuch wulkanu) trzon MADAMAURI zatonął. Pozostały po nim dzisiejsze, wymienione wyspy i ich szelfy PONAD poziom oceanu, aż do ok. 4 TYS. lat p.n.e. kiedy to biblijny (i mój) potop światowy podniósł poziom wód o nawet ponad 100 m. Dziś wystają nad nie tylko wymienione wyspy.
    3. GRZBIETONIA. Przytoczę tylko jedno z ostatnich konkludujących zdań (patrz: link powyżej związany z „Grzbietonią”): …In 2013, the study of grains of sand from the beaches of Mauritius led to the conclusion that a SIMILAR landmass would have existed between 2 billion and 85 million years ago… Tzn. że sami badacze tego terenu E.Haeckel (tylko proponował nawiązanie do Lemurii) i P.Sclater (w ogóle nie sugerował związków z nią) doszli do wniosku, że MADAMAURI i GRZBIETONIA mogły istnieć równolegle! Co potwierdza mój wniosek, że oba te lądy oddzielone były od siebie Basenami (głębiami dziś) Crozeta, Madagaskarskim i Maskareńskim (musisz spojrzeć do dobrego atlasu fizycznego, niestety);
    4. PACYFIDA. Tu (patrz: odpowiedni link), choć mało danych, twórca/-y wpisu sami mówią, że PACYFIDA (u nich tylko majaczy związek z Lemurią, Mu czy Motherlandem zauważ) istniała PRZED Atlantydą. Według mnie mógł istnieć taki ląd, który rozpościerał się od Hawajów, poprzez Polinezję, Pitcairn, Wyspę Wielkanocną aż do Wyspy Sala y Gomez. Jednakże zauważam, iż zawsze twórcy jakiejś teorii w temacie zaginionych lądów mają tendencję do przesadzania z ogromem terytorialnym hipotetycznego lądu… Ja ograniczałbym się raczej do wąskich pasów ziemi, które możnaby porównać do „uszczelek” pomiędzy sąsiadującymi kontynentami po rozpadzie superkontynentu i „rozstaniu” się.
    5. Czas. Wszystko to, co opisałem powyżej mieści się w przedziale od 2ch MLD. do 9ciu MLN. lat temu. „Moją” Atlantydę opisuję zgodnie z dialogami Platona, więc i podaniami starożytnych Egipcjan oraz Biblią w okresie od ok. 50ciu do 6ciu TYSIĘCY lat temu (czyli 4ech TYS. lat p.n.e. WIDZISZ RÓŻNICĘ? Rozpatrując kwestię prastarych cywilizacji trzeba wziąć pod uwagę, że mogły w takiej rozpiętości czasowej istnieć KOLEJNO po sobie, a nie równolegle. LEMURIA, gdziekolwiek byś ją nie umiejscowił była PRZED Atlantydą, a być może i LEMURIA BYŁA TYLKO JEDNYM Z ETAPÓW ISTNIENIA CZŁOWIEKA!
    6. HYPERBOREA (pol. Hiperborea) jak twierdzę na podstawie starych map z nazwami plemion (np. Pomponiusza Meli) i opisami starożytnych, była ściśle związaną z Kołem Podbiegunowym. Nie mogła istnieć w rejonach Środkowego Atlantyku (zjawisko podobne do szastania „Lemurią”)!
    7. Sama ATLANTYDA… Którąkolwiek teorię na jej temat byś wziął (prócz mojej 🙂 ), zawsze istnieją przeciwności natury różnej, które wyzwalają powątpiewanie w ostateczne, takie rozwiązanie. Już nie będę przedłużać wchodząc w szczegóły, ale uważnie trzeba przeczytać mój tekst o Atlantydzie, i jeszcze raz, i jeszcze raz jak potrzeba, a nie traktować „po łebkach” jak to prawdopodobnie uczynili Eddie Słowianin ze Skwarkiem, z czego wyszła trochę komedia de l’arte, bo chyba niewielu „łapie” o co im chodzi. To, gdzie zakreślili swoją Atlantydę pokazuje wymysł na prędce zgotowany (lub oparty na brytyjskim pomyśle, że Wielka Brytania, Irlandia, Szetlandy, Orkady i inne wyspy są pozostałościami po Atlantydzie. Zauważ, że stoi ona w sprzeczności do twierdzenia starożytnych, iż Atlantyda leżała blisko za słupami Heraklesa (Oni umiejscawiają ją przed moimi słupami, zarazem daleko od Gibraltaru i Ceuty) oraz że droga do niej z Wielkiej Brytanii tamże trwała 5 dni (czytaj: 5 dni wiosłowania na okręcie greckim wzdłuż wybrzeża). Ci Panowie nie mają pojęcia o żegludze, ani jej historii, niestety. Pozdrawiam! PS. Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości, śmiało pytaj!

    Kurde, zapomniałem o tym „zał.”! Wybaczcie, proszę!

     

    HAH! Widzę, że myślimy podobnie (mam na myśli Lemurię i Kumari kandam). To, co właśnie często mnie razi to wielkość obszaru, który przypisują Lemurii na przykład. Bardzo mnie zainteresowało umiejscowienie czasowe cywilizacji tutaj http://www.lemuria.net/lemuria-timeline.html z tym, że nie stawiał bym ich aż tak daleko w czasie. Myślę, że całość „Projektu Ziemia” nie zaczęła się wcześniej niż 10 mln lat temu. Ale nie ważne, to kiedy indziej. Moim głównym zainteresowaniem zawsze były wędrówki ludów oraz genetyka. Tak więc swoją wiedzę czerpie głównie z tego co widzę na tego typu mapach. Swoją drogą nieraz byłem ciekaw, żeby przyjrzeć się bardziej historiom związanym z Kumari Kandam, ponieważ wypełniłoby to niektóre luki w migracjach. Co się zaś tyczy Atlantydy, póty ktoś nie znajdzie ciała takiego mieszkańca Atlantydy i nie zbada jego DNA (co znając warunki w oceanach jest niemożliwe) i nie potwierdzą one tego, ja będę twierdził, że mylisz się twierdząc, że część jej mieszkańców była (praprapra)słowianami. Z tym, że będzie to jedynie po części prawda. A i jeszcze jedno: wiesz o tym, że ok 70 tys lat temu jeden z biegunów znajdował się na Alasce? Myślę, że należałoby to uwzględnić przy niektórych ustaleniach, nie pamiętam czy o tym pisałeś?

    Odpowiem Ci, Randomie, tak: jak mogłeś zauważyć na moim blogu, tematy są różne. Po zdecydowaniu, że zajmę się Atlantydą, zacząłem wertować informacje. Te o haplogrupie słowiańskiej i Drzewiejszych (TAW 🙂 ) dały mi dużo do myślenia, bo jej/ich rozprzestrzenienie i czas wskazują na powszechność naszej nacji kiedyś-kiedyś i dominację. Okres ten sięga wstecz do istnienia Atlantydy według zapisów Praegipcjan. Starałem się „wkomponować” w tamtą erę i doszedłem do wniosku, że musiała być prowadzona wpierw przynajmniej wymiana handlowa między nami a Atlantydami, później wojny wspomniane przez Platona. Jednocześnie niemożliwym by było, żeby Prasłowianie nie byli ciekawymi i ekspansywnymi (świadczy o tym zasięg naszych haplogrup), stąd moje domniemanie o Obieżyariach w „Atlantydzie…” podczas ekspedycji przez Kamczatkę, Kanadę, do Atlantydy. To takie „wyprawy kolumbowskie” (poparciem jest pas języków indoeuropejskich ciągnący się od Ałtaju, przez Chiny, do wybrzeży Pacyfiku na mapie w mojej „Atlantydzie…”) . To pierwsza rzecz. Druga – kiedyś pracując ze światłymi Grekami, usłyszałem od nich o Polakach, że My przypominamy im ich własny naród, tylko z Północy. Że jesteśmy do nich podobni w wielu cechach (a może by tak odwrotnie 😉 ?) Zaskoczyło mnie to, dlatego zapamiętałem. Gdyby spojrzeć na Hellenów zauważmy, że mają charakter handlowy, tzn. wtedy, gdy następuje wymiana towarów (np. Grecja – państwa arabskie), oni zakładali/-ją swoje przedstawicielstwa, przenoszą za granicę swoich pośredników, agentów itp. Przede wszystkim mówię o najniższym szczeblu handlu tj. tzw. kiedyś u nas „sklepach kolonialnych” jeszcze sprzed II wojny światowej oraz np. shipchandlerach (dostawcach zaopatrujących w co się da statki). Taki widok przeniosłem w ówczesne, atlantydzkie czasy. W związku z tym śmiem przypuszczać, że tak postępowali Prasłowianie/Lęchy (nie Pragrecy, którzy byli w stanie wojny z Atlantydami) osiedlając się na Atlantydzie, by tworzyć tam swoje przedstawicielstwa. Przyjąłem to za prawdę logiczną. Tu zacząłem się zastanawiać nad widzeniami E.Cayce’go, który opisał 3 plemiona najeżdżające Atlantydę 28,5 tys. lat temu. Jeśli przyjąć to za duże prawdopodobieństwo, to 1) byli nimi „rozpanoszeni” Prasłowianie; 2) założyłem, że Euroariowie też nie mogli próżnować, lecz ci, pokojowo nastawieni, emigrowali na Atlantydę i albo wymieszali się z autochtonami albo zasiedlili pustą. Jeżeli to drugie, to wynika z tego, iż musieli zasiedlić ją wcześniej niż najazd Obieżyariów. Logiczne. Jeśli to pierwsze, to i tak można uważać wymieszane społeczeństwo jako prasłowiańskie. Spójrz w wolnej chwili na tę stronkę https://pl.wikipedia.org/wiki/Pelazgowie . Otóż dziwnym trafem nazwa „Pelazgowie” kojarzy mi się z „Pralaszkowie”, a i inne plemiona, które określa to samo miano – Karyjczycy = Caryjczycy (czytaj lechicki król Car) i Lelegowie = Lelekowie (Bocianowie). Nazwy brzmią tak bardzo swojsko. Zwróć szczególną uwagę co napisał Herodot o języku pelazgijskim (…barbarzyński, niegrecki…), na mity o stworzeniu świata (…wiatr północny…) oraz pochodzenia ludzi (…Pelazgos wyskoczył z ziemi arkadyjskiej… [Arkadia to inna nazwa Atlantydy]!). No i czym to pachnie?!
    PS. Uwaga: proszę nie myl bieguna geograficznego (osiowego) z magnetycznym. Dotąd nie zajmowałem się pochodzeniem człowieka i migracjami sprzed okresu atlantydzkiego. Może to nastąpi. Pod Twoim linkiem do „Earth before the Flood: Disappeared Continents and Civilizations” zauważyłem dopisane przez A.Kołtypina nie bardzo zgodne uwagi z tekstem W.Parry’ego. To też o czymś świadczy. Czas tam podany głęboko poprzedza okres Atlantydy. Pozdrawiam!

    Pelasgoí – PeLASZKOí – PoLASZKOí

    No, ciekawe…

    jacekgrap pisze:

    Ja troszkę inaczej: PreLASZKOI
    pre- «pierwszy człon wyrazów złożonych wskazujący na ich związek znaczeniowy z czymś bardzo odległym w czasie lub z początkową fazą bądź wcześniejszym występowaniem czegoś»

    Witam, czy czytał Pan książkę Janusza Bieszka „Cywilizacje kosmiczne na Ziemi”. Znajdują się tam informacje nt. Atlantydy, Lemurii i innych cywilizacji. Polecam.

    Droga Aline5, nie, nie czytałem żadnej z Jego książek. Mieszkam, pracuję, rozmyślam w Coventry, UK. Na pewno zajmę się ich „nabyciem drogą kupna” przy odwiedzinach Polski w przyszłym roku. Nie śpieszę się z tym, ponieważ dużo słyszałem o tych pozycjach, ale mogłyby wpłynąć podświadomie na moje myśli.

    Dziękuję za tak PIĘKNĄ, POUCZAJACĄ, MADRĄ WYMIANĘ ZDAŃ, WIEDZY opartej na wzajemnym szacunku, który z każdym wypowiedzianym słowem świadczy o wielkim szacunku i miłości do drugiej osoby – piękne rozmowy, aż chce się więcej ❤

    Tak, kultura dyskusji na tym blogu robi się coraz bardziej wzorcowa 🙂

    Tak naprawdę można by jeszcze rozmawiać i rozmawiać, nie byłoby tego końca. Ja chciałem bardziej poznać tu opinię Pana Grapa i wstrzymywałem się z własną wiedzą, również z tego powodu, że jestem raczej kiepskim rozmówcą. Serio Elaszka, przesadzasz, jak zresztą większość pań tutaj. Wasza (kobieca) cecha, jak mniemam?

    Tak się Wam ukłoniłem, że nabiłem sobie guza na czole 😉 Czołem!

    Czołem nabitemu czołu! Sława czołom, które na czele! 😀

     

    7qrde blade pisze:

    Rozglądacie się za pradawnymi korzeniami Słowian ( ich nazwa pochodzi od Słowa, gdyż porozumiewali się pradawnym jęz. bogów od którego powstały wszystkie pozostałe języki ), otóż zdecydowana większość istniejących map i źródeł pisanych prowadzi do –>

    czyli HIPERBOREII . Prowadzi to nas do wspólnej przeszłości, tzw. złotego wieku ludzkości, który trwał do odstępstwa grzechu po upadku Lucyfera, samego potopu i następującego po nim zlodowacenia, którego cofające się teraz coraz szybciej efekty ( teraz dla zmyłki zwane globalnym ociepleniem ) trwają do dnia dzisiejszego. Hiperborejczycy to hybrydowi protoplaści ludzkości przed zlodowaceniem, którzy stworzyli cywilizację na dalekiej północy, która przed gwałtownym przesunięciem biegunów Ziemi była niezwykle żyzną krainą długowieczności i obfitości. Zgodnie z opisami zamieszkujące ją istoty uważane później za bogów żyły w pół rocznych okresach następującego po sobie dnia i nocy w idealnym systemie społecznym nam przypominającym KOMUNIZM. To między innymi dlatego iluminowani masońscy sataniści siłą pieniędzy i sprytu przejęli władzę w Rosji obalając cara , aby odtworzyć na tych dziewiczych terenach pierwotny pradawny system społeczny pod własną satanistyczną kuratelą. Oczywiście pieczołowicie niszczyli wszelkie dowody kolebki ludzkości sprzed 12,5 tys. lat to jest do ostatniego zlodowacenia. Aby zrozumieć co się właściwie stało, jak powstały cywilizacje Egiptu, Grecji, Rzymu, a już po ustępowaniu lądolodu nastąpił dawno oczekiwany powrót rodzimej ludzkości Hiperborejczyków w tym Słowian na zdatne do zamieszkania, odsłonięte od lodu tereny północy obejrzyjcie poniższe filmy: ( tę historie bożych dzieci Słowian, potomków Hiperborejczyków celowo nam wymazano, aby ukryć ten fakt przed nami, że jesteśmy potomkami bożych dzieci )
    1. https://www.youtube.com/watch?v=zPcLpF-GLZM
    2. https://www.youtube.com/watch?v=BfQwMwIMVw8 ( odc. 1-3 )
    3. https://www.youtube.com/watch?v=mzsDyGx_U8w&t=4s
    4. https://www.youtube.com/redirect?v=duAm1nM5erc&event=video_description&redir_token=1H-TXTiCchzOjam5rgURBKV8GYt8MTUwOTY1MTQ0MkAxNTA5NTY1MDQy&q=https%3A%2F%2Flukaszkulak92.wordpress.com%2F2014%2F12%2F21%2Fzagadkowe-podziemne-miasta-w-turcji%2F

    Chciałbym wszystkim odpowiedzieć naraz. OK, podejmę taką próbę.
    Szanowny TAWie 🙂 ;
    Szanowny Randomie a) o Pan/Pani pisałem, a jeśli będziesz to kontynuować, posądzę Cię o „pantasmagorię” (oj, omsknął mi się palec, powinno być „f” ;_) ), b) nic Ci nie brakuje do wspaniałego rozmówcy;
    Szanowne Panie na tym blogu są takie, że od Nich (powinno być „Nij” [skojarz z Nyja] według mnie 😉 ) trzeba się uczyć wielu rzeczy, głupcy, my, mężczyźni… 😉 ;
    Szanown… -y (!) Qrde Blade, znów rozbiłem sobie czoło przed Tobą. a) przyjąłem drogę drobnych kroczków w przeszłość i dlatego opisałem Atlantydę nie zajmując się Hiperboreą; b) z braku czasu zdołałem obejrzeć dwa pierwsze Twoje linki. Opisem moich wrażeń zajmę się jutro, bo nie chcę robić z wpisu „Nocy i dni”… (usunąłem pierwotną „Trylogię”, bo ona jest pasjonującą dla mnie ;-). Cdn. (mam nadzieję!)

    Czcigodny Qrde Blade, z tym „Słowianie” od „słowa”, jak piszesz, bym się nie śpieszył. Cytuję „Etymologię…” A. Bruecknera: „…Niemaż i żadnego *Słowa, czy jak tam, skądby Słowian wywodzić można, i próżno bajano w 16. wieku o jakiemś podmoskiewskiem jeziorze Słownie (!). Dalej nazwa to nie ogólna, lecz kilku szczepów, głównie pogranicznych; z niemi stykali się najpierw Grecy i Niemcy, i od nich przenieśli, uogólnili ją na wszystkich tej samej mowy, jak to stale bywa (por. franc. Allemands dla wszystkich Niemców). Łacinnicy i Grecy używają rychle i formy skróconej, Sclavus, obowiązującej powszechnie w Europie (a nawet u Arabów, Saklab albo Sakaliba), a ponieważ handel niewolnikami zasilał się głównie uprowadzaniem albo kupnem Słowian, stąd już od 10. wieku przyjęło Sclavus znaczenie „niewolnika”, niem. Sklave, franc. esclave, włos. schiavo; może właśnie od Włochów, z Wenecji, rozeszła się ta nazwa szczepowa w tem osobliższem znaczeniu…”.
    W Twojej i Pana P. Szydłowskiego interpretacji nazwa Słowian powinna brzmieć „Slewianie”, a tak nie jest.
    Przy bardzo dokładnej analizie różnych haseł z w/w „Etymologii…” można znaleźć pień *slov, który oznaczał w pradawnym, naszym wspólnym języku „teren bagnisty o rudym zabarwieniu” (stąd, według mnie tło czerwone dla naszego białego orła na fladze; biały – kolor północy we wszystkich podaniach indoeuropejskich i nie tylko). Jeszcze jedno skomentowane przeze mnie hasło, „słowo” – z pnia *slevo, z którego u Słowian poszło i w „sława”. W innych językach tej pierwszej gałęzi nie ma, prócz erańskiego i awest. „śrawach-„. Tu napomknę, że Eran to starożytne miasto indyjskie, w samym centrum Indii, „gmina” Sagar, „województwo” Madhya Pradesh. Poprzednie nazwy „Erikina” i „Airikina” wywodzą się najprawdopodobniej z „eraka”, określenia wysokiej trawy powszechnie tam rosnącej, zwanej pot. ogonem słoniowym. „Eraką” przezywano też króla Nagavanshi z Kauravya (królestwo Naga), co pochodzi ponoć od „miedzi arkowej” (ja rozumiem to jako kolor statku)…
    Uważam, że nazwa „Niemcy”, typowa tylko dla języka polskiego, nie oznacza „niemych” (przecież „szwargotają”), a pochodzi od Nieńców – plemienia z Półwyspu Kolskiego przy Uralu, o czym piszę w swoim artykule „Mój wywód nazwy przodków Polachów…” na blogu http://www.jacekgrap.wordpress.com. Zapraszam i pozdrawiam Wszystkich!
    Cdn.

    8Random Unstable pisze:

    Pozwolę sobie pominąć wywody i po prostu napiszę.

    SKLTW
    Skoloti, Scyths, Sklaweni, Skrithfenni, słowo, kleos (z gr. – sława), klątwa, zaklęcie/zaklinać, Sanskryt, Szkocja, Litwa, Łotwa, Keltowie, Galatowie, Gaulowie, góra, skała, sklepienie;
    Znalazłem też lud Sami zwących się Skolt Sami. Z pewnością znalazłoby się wiele, wiele innych, które pasują do powyższego „schematu” jaki zapisałem wyżej. Mój wniosek z tego co widzę jest taki: pierwszym imieniem naszego ludu była nazwa pierwotniejsza nieco od Skołotów i znaczyła ona mniej więcej tyle co dzisiaj „zaklinacze”.

    ciekawostka: scythe (czyt.: sajt) po angielsku znaczy kosa

    poprawiam: sajth (T miekkie)

    Co mam Ci odpisać Przezacny Randomie, skoro nie podałeś żadnego źródła? Mogę jedynie podzielić się z Tobą i Innymi tym, co wiem. Przy haśle „sława” A.Brueckner podaje, że po grecku to „doksa” (wiara, sława; stąd „orthodoksos”). W dawnym języku słowiańskim były pierwotne rzeczowniki „słuć” i „słowę”. Oznaczały „własne miano”. „Sława” czyli „niesienie się nazwy; rozgłos”. Ona to, słowo, słynąć i słuch należą do wspólnego pierwiastka „słu-” od pnia „sle-„. Gr. „kly-thi” (słuchaj), „kle-os”, które pochodzi (wg G.Nagy’ego) od „kluein” (słuchać), łac. „in-cli-tus” (słynny), ind. „śrudhi”(słuchaj), „śrnoti” (słyszy), awest. „sraota” (słuchajcie). Jeśli nawet tę starą „słowę” przetransponujemy do „Słowian”, to będzie znaczyło „Nazwani” lub „Zasłyszani”, co jest nielogicznym według mnie. Co prawda od „Słowian” istniała forma „Sławianie”, ale tylko między 16tym a 19tym wiekiem i zanikła z powodu wyraźnej nieprawidłowości gramatycznej. W 9tym wieku przymiotnik od „Słowianie” brzmiał „słowieńsk”. Goc. „Slavan” (określenie naszych) oznaczało „mruków” lub „leni”, co znowóż eliminuje „sławę”. Jedyne powiązanie tego gockiego jest z naszą nazwą „lnu powoli dojrzewającego (w przeciwieństwie do „rychlaka, skakuna”), gdzie ze słowiańskiego „o” przeszło w ich „a”. Na poparcie: z tego „lnu”wykreowano „leń”.
    „Klątwa” pochodzi od „kląć”, a to z „kłon” (Słowianin przysięgając „kłonił się” do ziemi i dotykał jej ręką; skojarz ze szczerymi powitaniami szlacheckimi w Polsce; stąd też „Czołem!”). Ten „kłon” (on nie ma nic wspólnego z Tae-kwon-do 😉 ) wziął się z „klen-” (np. na klęczku, klęczkach). Prasłowiańskie. Stąd też i „klupić” (chylić [się]). Klątwa to kiedyś nie zaklęcie, a przysięga.
    „Sklepienie” w interesującym nas, starym znaczeniu (to, co wymieniłeś o wieele późniejsze) stanowiło powałę piwnicy, zagłębienia (powiedzmy nory) sklepioną, czyli utwardzoną.
    „Skała” – kamień lub „szczela” (szczelina); l.mn. „skale” lub zbior. „skałuba”, i do tych dwóch ostatnich jeszcze „skolka” (muszla). Więcej znaczeń NIE MA. Od tego „skalit” (szczerzyć zęby; robić w ustach szczelinę); „zuboskał” – ten co przedrzeźnia. Lit. „skała” to łuczywo, szczapa.
    „Skalci, Skaltowie” (por. nazwę zesp. muz. „Skaldowie”) – plemię żyjące wśród skał (kamieni i szczelin) czyli w górach.
    W Wikipedii na stronach ang. znalazłem wyjaśnienie gr. „kleos” jako przede wszystkim „rozgłos”, a potem „chwała, sława”. Według Gregory’ego Nagy’ja – też „medium”, ale w przenośni poetyckiej. Telemachus, syn Odyseusza, obawia się, że został pozbawiony rozgłosu, że go nie rozpoznają. „Kleos” czasami utożsamiany jest przez Greków z „aidos”, rodzajem wstydu, co kłóci się ze sławą w dzisiejszym pojęciu. Sanskr. „śrawas”, awest., strarmeń. „low”, słowiań. Starego Kościoła „slava”, strirlandzkim „clú” porównywane są jednoznacznie z gr. κλύω (kluō) – słyszę.
    O Scytach pisałem (szczyt – tarcza, obrona…).
    Ku pocieszeniu Ciebie mogę powiedzieć, że „Skoloty/Skoloci/Koloty/Koloci” (od strpolskiej l.mn. „kolos” od „koła”), wokół których krążysz, są wielce prawdopodobnymi starymi nazwami Naszych, a co nacisk łaciny przeobraził w, prócz znienawidzonych olbrzymów, w „gołotów (gołych, golców) i hołotę”.
    A Kalinie („…cud-dziewczynie…”) dopowiem, że „kosa” (kiedyś sierp tylko) w znaczeniu narzędzia pochodzi od „kosy włosów” (w rodzaju, powiedzmy” końskiego ogona noszonej przede wszystkim przez mężczyzn), na wzór której urobiono ów przyrząd. Nazwa „Scythowie” może być strangielskim określeniem plemion noszących na głowach kosy.
    Zarówno od wspomnianego „klen-” – „klęczeń” jak i „kosa” to strsłowiańskie gwiazdozbiory.
    Pozdrawiam. Może jeszcze jakaś szufladka mi się otworzy, to dopiszę, na Wasze nieszczęście 😉 .

    9Historyk realista pisze:

    Naprawdę ktoś wierzy, że istniał jakiś król Filan, który zhołdował Finlandię? Na logikę Ruscy, którzy mieli bliżej w XX wieku ledwie tego dokonali, a i tak zagarnęli tylko wyspy na M. Bałtyckim; jeden z wielu abstrakcyjnych przykładów tych bzdur. Przecież sama Bellona wydając te wypociny podkreśliła, że jest to historia alternatywna…alternatywna (czym zachowała resztki honoru), co samo mówi przez siebie. A autor po prostu zwietrzył zysk i zaczął te swoje kocopoły traktować jako naukę. I tyle. A drugi idiota/psychol Szydłowski i jemu podobni, którzy nie wiadomo zresztą skąd się nagle wzięli dorabiają do tego pseudoideologię. Naprawdę ogarnijcie się, nie możecie być aż tak tępi. Sory za ostre słowa ale to już zaczyna być niebezpieczne.

    https://rudaweb.pl/index.php/2017/02/23/klopoty-z-karelczykiem-z-otwocka/
    Do tego dodam, że jeśli Innym można urabiać rezultaty na swoją modłę, to dlaczego nam nie ma być wolno?

    10Radogost pisze:

    Puknijcie się wreszcie w głowy i zacznijcie myśleć-to nie boli. Przestańcie też fałszować tą biedną historię i tak już wiele doświadczyła. I weźcie się do uczciwej roboty, jeśli faktycznie tak kochacie ten kraj.

    Puknijcie się wreszcie w głowy i zacznijcie myśleć-to nie boli.

    Owszem boli 🙂 kochanego życia.

    dO wYBITNEGO rADOGOSTA: uczciwą pracę wykonuję niestety na uchodźctwie, bo mi rządy Rzeczpospolitej nie oferują pracy godnie wynagradzanej (a i ze względu na mój wiek – w bardzo ograniczonym zakresie). Jestem tu jednym z najlepszych (sic!), z czego ja i, zdaje się, moi współpracownicy, Polacy, jesteśmy dumnymi. Pomagam finansowo własnej rodzinie, która przebywa w Polsce, a moja pasja, tu uwidaczniana, jak najbardziej wymagająca myślenia, ma na celu otwarcie oczu innym, z jeszcze zasklepiającym „na” gipsem, betonem i podsunięcie im tematów do własnych przemyśleń, rozmyśleń, zastanowienia. Podjęcie prób rozwinięcia Ich własnej inwencji w swoim myśleniu. Co kończy dowód na moją miłość do matczyzny-ojczyzny Polski i tam zmęczonego narodu Polaków przez „kluby” finansowe, bezsensowne prawa, „święte” plansze ze schematami za pancernymi szybami i w ramach z cementu, dominujące a tłamszące dogmaty wiary, rogatki „naukowe” dla pospólstwa itp. I pozdrawiam „jak zwykle, niezwykle serdecznie”!

    Ad 7jacekgrap pisze:

    Cd. do Poczciwego Qrde Blade’go. Ponieważ zająłem się tylko Atlantydą, która (przypuszczam) jako cywilizacja istniała między ok.40 tys. do 8,5-9 tys. lat temu, nie wiem wiele na temat Hiperborei (wolę tak niż Hyperborei, podobnie wolę „plastik” od „plastyku”), umiejscawiam ją czasowo w geologii o wiele wcześniej i nie przeczę, że ten kontynent był kolebką ludzkości. Bardzo Ci dziękuję za obraz przedmacedońskiej mapy Mercatora i linki. Co do mapy: Hiperborea jest podzieloną na cztery części, rozumiem, że dwoma ryftami (szczelinami). Nie były to grzbiety, bo wskazują na to ujścia deltowate dwóch „rzek”. Jedna pokrywa się z profilem głowy Zeusa (Am.Płn) widocznym na jednym z ostatnich zdjęć w mojej „Atlantydzie…” Druga jest bardzo ciekawą, ponieważ istnieje mit grecki o tym, że Zeus odwiedził góry Ural zaliczane do Hiperborei. Była to jego wyprawa wraz z towarzyszem (w tej chwili nie pamiętam z kim) o odzyskanie skradzionej błyskawicy. Jego kamrat zajął, odciągnął uwagę potwora, który jej pilnował. Dzięki temu Zeus odzyskał ukrytą w grocie błyskawicę. Patrząc na ten zapis z mojej perspektywy mamy: Góry Ural, których łańcuch wskazuje tworzenie się grzbietu, przy czym wyłączność na nie miał Zeus (Am.Płn.). W moim pojęciu w/w mitów potwór wyrażał zjawisko geologiczne (czytaj szczegóły w „Atlantydzie…”) – tu ten grzbiet. Zeus (Am.Płn.) podjął kontrofesywę. Jego przyjaciel niejako zatrzymał potwora, albo zmylił (jakąś geologiczną przeszkodą, prawdopodobnie ryftem (rowem) od Cieśniny Beringa po Grenlandię), przez co tworzący się grzbiet zatrzymał się, stracił impet „niezdecydowany”. Zeus wysłał ryft (rów) naprzeciw grzbietowi, przez co zatrzymał go całkowicie. Odzyskał moc ciskania błyskawic (przy okazji „odzyskał twarz” [sic!]), przy czym Hiperborea podzieliła się wpierw na połówki, potem na ćwiartki widoczne na mapie. Znajdziemy tu i zalążek Atlantydy, bo to jeszcze czasy SPRZED Pytona (Grzbietu Północnoatlantyckiego) wysłanego przez Herę (Am.Płd.) [„Atlantyda…”]. Potwierdza to kolejność w mitach – wpierw Posejdon stworzył wysepkę dla Leto, potem Hera wysłała Pytona. Widzimy tu inne wyspy: Grenlandię, Svalbard, Ellesmerę (Groclant), Islandię i tajemiczą wyspę zwaną Fri∫land (uwidocznioną dodatkowo w jednym z rogów, w których widnieją jeszcze Wyspy Owcze i Szetlandy). Otóż ta wyspa jest mniejszą niż Islandia, a jak wiemy z wyliczeń powierzchni Atlantydy powinna być większą, jeśli miała być sobą. Przesyłam linki do tych map G.Mercatora i N.Zeno (b. cenne źródła nazw wysp sprzed dzisiejszych, oficjalnych; niestety moja łacina jest za słabą, bym mógł przetłumaczyć teksty zapisane na samej Hiperborei): 

    https://en.wikipedia.org/wiki/Frisland#/media/File:Map_by_nicolo_zeno_1558.jpg

    https://en.wikipedia.org/wiki/Hyperborea#/media/File:Mercator_Septentrionalium_Terrarum_descriptio.jpg

    Twierdzę, że jest to ujęta w mojej „Atlantydzie…” wyspa Delos. Potem „wyniesiona” przez Posejdona (czyli „w górę”, na północ) i Atlasa, który wydźwignął ją na swoich barkach powiększając powierzchnię. Czyli na skutek działania Pytona (Grzbietu Północnoatlantyckiego) oraz zapadnięcia się Hiperborei (były ryfty, była powiedzmy podwodna depresja) i być może dodatkowo ciosu Hefajstosa (mit o Atenie) Grenlandia przesunęła się na lewo osiągając 84 równoleżnik i 71-72 południk, Islandia „wyszła” z koła podbiegunowego i przesunęła się bardziej na wschód (co widać przy metodzie porównawczej tychże map z dzisiejszymi). Powstałe „zassanie” hiperboreiczne spowodowało ściągnięcie Fri∫landu poprzez cieśninę między Islandią a Grenlandią ku północy, równolegle do Pytona, który przeszedł pod Islandią, na miejsce przeze mnie opisane w „Atlantydzie…”.
    Natomiast tu są opinie o Fri∫land (wraz z innymi mapami) https://pl.wikipedia.org/wiki/Frisland .
    Teraz wiem, dlaczego Panowie Eddi Słowianin i Grzegorz Skwarek zaznaczyli na mapie inne położenie Atlantydy niż moje, bazując na w/w starych mapach. Tak, był to zalążek, samorodek Atlantydy, lecz rozkwit cywilizacyjny jej nastąpił w innym miejscu! Miałem jeszcze chęć opisać swoje uwagi nt. dwóch pierwszych linków przez Ciebie podanych, ale na dziś wystarczy! Pozdrawiam, Czuwaj!

    PS. Biblijny Raj też leżał w dorzeczu czterech rzek…!

    Cd2. dla Godnego Qrde Bladego. Owóż, troszkę coś mi się nie zgadza w Twojej wypowiedzi. piszesz wpierw „… tzw. złotego wieku ludzkości, który trwał do odstępstwa grzechu po upadku Lucyfera, samego potopu i następującego po nim zlodowacenia…”, a potem „…Oczywiście pieczołowicie niszczyli wszelkie dowody kolebki ludzkości sprzed 12,5 tys. lat to jest do ostatniego zlodowacenia….”.
    Biblijny potop został oszacowanym w czasie na 6-6,5 tys. lat temu. Ostatnie, poważne zlodowacenie skończyło się ok. 12 tys. lat temu. Potem był okres tzw. małego zlodowacenia, ale to sprawa wczesnośredniowieczna… Zakładając, że Hiperborea istniała przed Atlantydą w rozumieniu cywilizacyjnym, tj. do ok. 45-40 tys. lat temu (moje domysły), nie stoi nic na przeszkodzie, by Atlantyda przejęła schedę rozwojową po Hiperborei, z której część społeczeństwa w ten sposób uratowała się. Czas, jak to określasz „Lucyfera”, szacowałbym (przypomnę za E.Cayce’im 29-28 tys. lat temu, podbój Atlantydy przez tajemnicze trzy plemiona) na ok. 12,5 tys. lat temu i taka zmiana była wymuszoną sytuacją klęsk po dotarciu fali TAR opisanej w mojej „Atlantydzie…” i jej skutkach na tej wyspie . Wówczas to jej mieszkańcy zmienili się z łagodnych, pokojowych na agresywnych. Wyzysk innych miał na celu odbudowę zniszczeń. Też skłaniałbym się raczej nie do przesunięcia biegunów (np. zamiana płn. z płd.), ale do zmiany kąta nachylenia osi ziemskiej. Osobiście nie lubię terminu „komunizm”, który stał się szczytnym ideowo, tylko na papierze, a co s-/powodował w praktyce (nie chodzi o gospodarcze aspekty, na które miał wpływ kontrsystem – kapitalizm; cztaj: np. F.Dzierżyński [z Dzierżoniowa, nazwisko jak każde inne – Warszawski, Poznański, Arabski itp.]), nie muszę pisać. Rozumiem, że miałeś na myśli pewną, wyewoluowaną formę wspólnoty pierwotnej. Ja nazwałbym ją „DRZEWIEJSPÓŁ”, ale to tylko moje takie skojarzenie. Część Atlantydów, którzy wynieśli się z Wyspy ok. 12,5 tys. lat temu, z cechami Hiperborejczyków (zakładam podług Ciebie) i Praeuroariów (czytaj: moja „Atlantyda…”), „zabrudzonych”, zmutowanymi po drodze, cechami Obieżyariów, zeszła najprawdopodobniej do Europy. W Skandynawii i Europie Zachodniej na skutek wymieszania się z Praceltami (czyli genetycznymi, ałtajskimi „braćmi” Prasłowian). W pozostałej części naszego kontynentu natrafili na „czystych” Słowian, Euroariów z dziada, pradziada, którzy się przed nimi bronili, dlatego Uchodźco-Atlantydzi znaleźli ludzką pożywkę w Europie Zach. dla przyniesionej ze sobą technologii. Stąd wziął się Lucek, bo świat nader uczuciowych Prasłowian stał się znienawidzonym… Tak to widzę, ale oczywiście mogę się w jakiś aspektach mylić.
    W filmikach pod dwoma pierwszymi, Twoimi linkami zwróciłem uwagę na to, że znów brak słowa o Lechii czy Polakach, ale środek ciężkości przy odkryciach naukowców przesuwa się już raczej na ogólne określenie „Słowianie” z wcześniej publikowanych prawie tylko „Rosjan”. Biorąc pod uwagę wyniki badań „człowieka z Jeleniej Wyspy” na jeziorze Onega, z najstarszą dotychczas haplogrupą lęchicką (ok 6,4 tys. lat temu, a istnienie tejże społeczności wyznacza się na ok 9-8 tys. lat temu) w badaniach rosyjskich naukowców powinni wziąć udział Polacy. Tego zabrakło. Cicho sza! W filmie pokazuje się mapę Europy z XV w., gdzie zamiast nazwy „Plemiona Słowiańskie” widnieje miano „Ruś” (to i tak dobrze, że nie „Rossija” [sic!], bo biorąc pod uwagę co stało się z uczestnikami wyprawy Aleksandra Barczenki w 1922 r. – zostali rozstrzelani przez NKWD, mogło być gorzej). Określenie użyte w scenach ze znakami na kamieniach jako „agoniczne” (co jest przetłumaczone na „niegeologiczne”) to taki sam przypadek jak w słowach „a-gnostyk” czy „a-teista”. Rozdzielając tak na „a-goniczne” bardziej mi przypomina skandynawskie „-ge” (Norge, Sverige) i lęchicki „gon” – droga, od razu z zaprzeczeniem. „Agoniczny” zakłada więc już, że nie mogą to być znaki drogowe. A dlaczego? Czyżby bardziej kojarzyły się z innym ludem? Właśnie takie kierunkowskazy mogły pokazywać np. drogę ewakuacji Atlantydom lub szlak dla Euroariów ku Wyspie! Przytoczona nazwa germańska „Gamlik” na określenie bodajże Morza Białego wskazuje pośrednio na moją teorię wywodu nazwy „Niemcy” od plemienia „Nieńcy” z terenu Półwyspu Kolskiego. Nazwa Tulbrod twierdzę, iż wzięła się od naszego, starego „tuł” – rozbójnik (na starych mapach widnieje kilka wysp o imieniu „Thule”). Ma rację Drogi TAW, że nasze badania są w jeszcze w powijakach, ale za dobry omen przyjmijmy badania Rosjan, którzy wykonują część prac za nas, ale miast gratki napotykają wbrewsobne wpadki. Ogólnie pierwsze dwa filmiki są bardzo dobrym dokumentem! Dziękuję i pozdrawiam! CDN.

    Wreszcie końcówka dla Wielce Cierpliwego Qrde Bladego (przepraszam, ale chorzało mi się przez 10 dni w pozycji horyzontalnej). Co do trzeciego linku: trochę Pan M. Szczytyński poszedł, według mnie, po murze w sprawie bandy (oj, chyba mi się coś przekręciło 😉 ). Trzeba wziąć trzy okoliczności powodów, z jakich powstał mur chiński: 1/ rzeczywiście jakieś plemię/-ona mieszkające na północ chciały odgrodzić się od Chińczyków; 2/ któreś z chińskich królestw uciekło przed zaborczym cesarzem Qin Shi Huang’iem (3ci wiek p.n.e.) i obwarowało się; 3/ Wzdłuż linii muru biegł szlak handlowy/komunikacyjny z Ałtaju/Tien-szanu do wybrzeży Pacyfiku. Tak czy inaczej kierunek ambrazur w murze wskazuje kto przed kim chciał się zabezpieczyć.

    Ad. 1/ Jeśli przyjmiemy, że mur ten miałaby wybudować jakaś nieskoligacona z Chińczykami (Qińczykami) cywilizacja musiałaby być wysokorozwiniętą chcąc chronić swoje osiągnięcia i dorobek skarbowy, bo plemiona stricte pasterskie po prostu zmieniłyby miejsce wypasów i tyle. Krwiożerczemu cesarzowi nic by nie dało uganianie się za pastuchami w stepie, którego ochrona w swoich granicach wymagałaby zaangażowania olbrzymiej ilości wojska, które było potrzebnym w centrum kraju dla zaprowadzenia porządku reżimowego. Dalsze zdobycie ziemi stawało się bezcelowym, bo Qińczyków było wtedy ok. 30 mln tylko. Taką hipotetyczną, rozwiniętą, północną nację (nazwijmy umownie: Gobi) stać byłoby na wybudowanie muru samemu bez niczyjej pomocy. Zbyt mało jest przesłanek (odkryć w np. badaniach genetycznych Gobi), by stwierdzić, że Polacy wybudowali tę zaporę;
    Ad. 2/ Bardziej możliwym dla mnie jest to domniemanie. Mamy przykład nowożytny, kiedy Chiang Kai Shek uciekł w latach 50ych ubiegłego wieku przed Mao Zedong’iem na Tajwan i tam się „okopał”. Takie „mobilne” królestwo musiało być licznym i też stać by je było na wybudowanie muru samemu, bez pomocy, w celu ochrony własnych zasobów ludzkich. Ale napadanie na nich dałoby niewiele pierwszemu cesarzowi Chin, ponieważ same tereny uciekającej populacji i tak zostały wchłonięte, a jemu chodziło o konsolidację podbitych ziem. Przy tym nie tracił miana „cesarza”. Tu też wykluczyłbym możliwość budowy muru przez Polaków;
    Ad. 3/ Jest to jedyna możliwość udziału stron „trzecich” (czytaj: Prapolaków) w budowie muru. Szlak handlowy/komunikacyjny łatwo jest bowiem atakować tanim kosztem tj. dzięki czyhającym na okazje bandom złodziejaszków/złoczyńców, być może na ciche zlecenie samego cesarza. Taki drogowy ciąg prowadziłby z Ałtaju/Tien-szanu, który był nieosiągalnym dla cesarza ze względu na barierę jaką stanowił niepodległy jeszcze Tybet (przypomnę, że chińskie źródła starożytne mówią, iż za tą wyżyną miał istnieć mityczny Raj), do bogatych w surowce terenów dzisiejszej Mandżurii oraz wybrzeży Pacyfiku. I tu spójrzmy na mapę rozciągnięcia na Wschód języków indoeuropejskich (umieszczoną w mojej „Atlantydzie…” też). Istnieje wąski pas zakorzenionych języków indoeuropejskich jakby niemalże równoległy do muru chińskiego. Tu widzę sens twierdzenia Pana M. Szczytyńskiego jednakże pod trzema warunkami, jeśli już: nie (Pra)Polacy, a (Pra)Ariowie; nie Oni, a dzięki Ich myśli technicznej; i nie za czasów 1go cesarza Chin, a o wiele wcześniej (nawet wcześniej niż zakłada się pocz. istnienia ludu Xianbei [in. Hsien-pei czy trad. „pinYIN” – tak samo zwano pierwsze, tutejsze struktury wałowe „muru chińskiego” z 7ego w. p.n.e.] – w 5tym w. p.n.e. Ci „pinyin” musieliby iść z Ałtaju/Tien-szanu (np. z rejonów dzis. miasta YINing lub JINghe), budować wraz z przemieszczaniem się wał/-y, aż doszliby do miejsca, w którym osiedli. To też eliminowałoby Prapolaków/Praariów (może i nawet) z fizycznego wykonawstwa muru.

    Co do ostatniego linku – pytanie jakie sobie zadałem to: cel takiej struktury m.in. w Derinkuyu? Według mnie – budowle te nie miały chronić ani przed zlodowaceniem (takie na tamtych terenach były za czasów tzw. „Ziemi-Śnieżki”), przez którego ciężar lodowy podziemne miasto zawaliłoby się, ani przed powodzią, podczas której woda wypełniłaby puste, podziemne pomieszczenia, ani przed niekorzystną atmosferą wskutek np. impaktu czy wybuchu superwulkanu (smog dostałby się kanałami wentylacyjnymi), ani przed najeźdźcami, którzy mogliby do nich wpuścić dym czy gaz. Jedynym wytłumaczeniem jest ochrona przed niekorzystnym promieniowaniem słonecznym, ewentualnie promieniowaniem po wybuchu bomby jądrowej (ale to ostatnie bardzo mało prawdopodobne z przyczyn braku odnalezienia zeszkliwień w okolicy). Drzwi z kół młyńskich nie zabezpieczały przed inwazją najeźdźców, którzy mogliby podłożyć pod nimi ogień i wykurzyć z kryjówki obrońców dymem lub po prostu w jakiś sposób wysadzić je. Te „wrota” miały zabezpieczać przed dostaniem się ludzi z zewnątrz, tych napromieniowanych (czytaj: zmutowanych). A coś takiego cofa datę ich budowli i to znaczniej niż 2 tys. lat temu, sądzę, że przynajmniej w przedział 8,5 – 6 tys. l. temu… Czyli w okres zagłady Atlantydy… Pozdrawiam Wszystkich!

    11Eliza pisze:

    Drogi Jacku, dziekuję za poczynione wpisy.
    Czytam je z wielkim zaciekawieniem.
    Życzę zdrowia i serdecznie pozdrawiam

    Proszę o jeszcze.
    „A coś takiego cofa datę ich budowli i to znaczniej niż 2 tys. lat temu, sądzę, że przynajmniej w przedział 8,5 – 6 tys.” – czy architektura budowniczych muru, która kojarzy się z kulturą chińską mogła być nie chińska?

    Droga Polko z „PÓL ELIZejskich” 😉 , jeśli przyjmiemy takie cofnięcie się w czasie, trzeba się wtedy tam mentalnie znaleźć. Spróbuję. Przyjmując założenie, że podwaliny „muru chińskiego” położyli ci Yin/Jin-gowie, co mieli na podorędziu do wykonania czegoś takiego. Praktycznie nic. Mało drzewa, które łatwo spalić, mało kamieni ze stepów, w ogóle mało kolczastych krzaków, mało wody, by stworzyć choć fosę. Jedynym źródłem była ziemia. Sypano wały, przy których na pewno palono ogniska dla ogrzania budowniczych. Przypuszczam, że traf zadecydował wtedy o wynalezieniu technologii wypalania cegieł. Po prostu część terenu była gliniastą, a po wypaleniu watry odkryto twardszą skorupę pod spodem. Ponieważ jestem przekonanym, że wpierw wybudowano nasz Wawel, a po jakimś czasie dopiero wieżę Babel, jako udoskonaloną kopię, która nota bene mogła powstać tylko dzięki technologii wypalania cegieł, sądzę, że przepis na „nowy” surowiec musiał być już od dawna znanym. Qińczycy sobie go po prostu przywłaszczyli, bo zapewne, jeśli taki twór jak mur powstał na ich granicach, „cysorz” na pewno wydałby polecenie swoim alchemikom, by zbadali dziwo. Wiele wynalazków określa się dziś bezimiennymi, a ojczymów ci do nich aż zanadto! Jakoś-takoś mi się uzmysłowiło, że z tym prochem też było całkiem inaczej – „pod prąd” dzisiejszym Chińczykom, którzy wykradli tajemnicę, lecz nie wiedzieli jak tenże proch wykorzystać, dlatego wpierw używali go do rac. Piszę to dlatego, że wiele możemy się naczytać o tajemniczej błyskającej broni samych Sarmatów, której zazdrościły armie Europy Zachodniej, młocie Thora itp. Sama biblijna arka wcale nie musiała być generatorem prądu, a skrzynią wypełnioną „piaskiem” czyli prochem. Dawałaby wtedy moc błyskawicy przy odpowiednim użyciu (czytaj: nie laska, a lufa Mojżesza) jak np. przy zdobyciu murów Jerycha, kiedy to obnoszono ją wielokrotnie wokół murów dąc w trąby, by obrońcy nie usłyszeli podziemnego kucia minerów-prochowników. A że w Biblii nie umieszczono (pominięto) odgłosów wybuchowego huku, no cóż, mam swoje zdanie na temat Starego Testamentu, które umieściłem w artykułach na swoim blogu http://www.jacekgrap.wordpress.com. Pozdrawiam Cię serdecznie i wielu, wielu innych Czytelników TAWerny!

    Dziękuję, Jacku, za cudną nazwę. Mam z nią bardzo miłe skojarzenia… 😀

    Właściwie powinienem rozpocząć „Polko od (nie „z”) PÓL ELIZejskich, a zakończyć „wielu, wielu innych Odwiedzających TAWernę, gdzie można upoić się wolnością myśli, wiary i słowa”.

    Przepraszam, że tak w częściach, ale przyszła mi do głowy hiperbola pieśni rycerstwa polskiego spod Grunwaldu:
    „W Bogu-ROD(z)ica DRZEWICA,
    Blogiem slawena Lechija,
    Ziszczy nam, Spuści nam…!”

    Błogosławię Pana, Panie Jacku 🙂 ❤

    Nie wiem dlaczego nie mogłem tej swojej wypowiedzi opublikować w „Wielkiej Lechii i naRODowe interesy Polski…”. Po kliknięciu na „opublikuj komentarz” wyświetlają mi się tylko trzy pierwsze linijki tekstu. Reszta staje się niedostępną…
    Obejrzałem film „Atlas chmur” w częściach z braku czasu (ja muszę obejrzeć go jeszcze przynajmniej ze dwa razy – nie dlatego, że miałem wcześniej coś do czynienia z milicją i trzeba mi czytać dwa razy wolniej 😉 ). Zaniemówiłem – tak doskonały i zarazem nie (?!). Oczywiście jakem Ja-cuś (z Jaczemirów!), muszę coś wymodzić. Po seansie zadałem sobie pytanie: jak autorzy (kniążki i filmu) postrzegają swoją egzystencję, byt, istnienie, wszechrzecz (której są całością, a nie częścią!), samointerpretację i otwarto(pan-)drogę dziejstwa? Czas tu nie istnieje. Czuwa nade mną (każdym z nas) źródło, które emituje podobny do mojego los (a właściwie chodzi przede wszystkim o podobną kolejność opcji, czyli rozdroży, czyli następujących po sobie zdarzeń zależnych od nas samych). Nie jest to źródło samotne, bowiem takowych jest nieskończenie wiele, tak jak i wysyłanych z siebie promieni ku „bliźniaczym sobie, podobnym” istnieniom. Dlatego tak bardzo różnimy się między sobą jako ludzie. Te źródła przypominają istnienie ciepłoaurodajnych gwiazd i antypodowych czarnych dziur (ciemna strona mocy, rzekłbym). Źródło biorąc pod uwagę wszechświat i nieistnienie czasu zasila jakąś ilość „ciał” jednocześnie bez względu na czas. Robi to w jednej chwili zarówno co do tego osobnika ze starożytności, tego z XIX w., tego w teraźniejszości, jak i tego w przyszłości, których łączy następstwo zdarzeń podobnych sytuacji i ich wyborów. Hipnoza nie pokazywałaby więc przebytych wcieleń, a równolegle trwające!? Głównym przesłaniem autorów jest chyba pokazanie drogi, którą możesz przedsięwziąć, ale jest ona tu nieskończoną, czyli pokazuje, że wypracowane przez środowisko wartości uczuciowe będące w człowieku są ponad nim, ponad czasem, ponad naszą możliwością ich oszacowania. Tu, ni z gruszki, ni z pietruszki, pomyślałem o kalejdoskopowych awatarach, które tu wszyscy posiadają. Każdy jest innym, ale każdy stanowi niejako tawernakulum dla TAWa! I to jest tu bezcennym! Pozdrawiam Wszystkich, ja, taki chyba „pseudofilozof”.

    Sprawdziłem, u mnie komentarze pod prof. Kozłowskim wchodzą. Widocznie blokują tylko tych najbardziej niewygodnych dla Systemu 😉😀

    *

    TAWerniane TAWernakulum – dobre!… 😀

    Błogi TAWie, a propos
    „Błogosławię Pana, Panie Jacku…”
    po pierwsze – rozumiem, że wkradła się literówka, bo winno być „bLogosławię”;
    po drugie – przypomniał mi się skecz Kabaretu Starszych Panów z udziałem śp. Wiesława Michnikowskiego i Wiesława Gołasa. Scena w więzieniu, za kratkami Michnikowski, który błagalnie prosi strażnika: Wiesiu, proszę cię, wypuść mnie!? Klawisz spogląda surowo z miną małpy (Jemu tylko dane takie mistrzostwo mimiki!) i odpowiada: Jaki Wiesiu, no, jaki Wiesiu!?
    Więc ja się pytam: Jaki Panie, no, jaki Panie!? 🙂

    12jacekgrappisze:

    Tak przeglądam jeszcze raz Wasze wpisy i zastanawiam się nad różnością charakterów ludzi. Rozumiem, że weselnego „raz do koła, raz do koła” coś w każdym z nas zostało. Boimy się marazmu, ale nie rzecz w tworzeniu struktur partyjnych na jakimkolwiek poziomie. Na to przyjdzie czas. w tej chwili stajemy się niejako apostołami prawdziwej świetlistości, by za te dwa lata coś się bardzo zmieniło. To, co określacie mianem dobrego uczynku (wyrzucenie śmieci, skoszenie trawy, pomoc niedołężnym przy przejściu przez ulicę, tworzenie grupy działającej w podobny sposób itp.) jest szczytnym, ale na poziomie gruntu. Ważnym jest, by rozmawiać z ludźmi na tematy ICH interesujące, nie nasze! Przedstawiać im prawdę w sposób przekonujący, wynikający z Waszego przeświadczenia. Dialog jest podstawą umowy (czyt: społecznej). Nie lubię dzielenia skóry na „mieszce”, póki tenże żyje. Przydzielanie stołków zawczasu to jest jakiś obłęd władczy! To choroba, to przejaw zaprzeszły!
    Słuchać, mówić, tłumaczyć złe efekty, przekonywać dając dowody, czuć, co rozmówca czuje, przekonać go, a nie proponować do wstąpienia do jakichś nowych struktur. Co bowiem nam z tego, że wyborca zaświadczy nam o głosowaniu na nas, jeśli podejdzie do urny i w najlepszym przypadku skreśli wszystkich? Gówno! Mamy każdego przekonać, że jest faktycznie Bogiem! Czy ówże człowiek-bóg mógłby działać na korzyść krzywd ludzkich, odnotowanych przez niego, dzięki Bogu, tylko zza płota? Nie! Boi się, że go to samo spotka. Sprawa polega na odnotowywaniu ewidentnych przypadków bezprawia państwa W WASZEJ OKOLICY i przedstawiania Im/Jemu/Jej ich w wersji prawdziwej. Znacie tych ludzi, oni znają Was! Kto ma z Was coś na sumieniu, niech nie waży się podszywać! Niech ludzie, z którymi rozmawiacie, z własnej woli wejdą na jakąś stronę internetową, która otwiera oczy (możecie Im w tym pomóc)! Wolą Waszą oboczną niech będzie pomoc fizyczna, ale to w ostateczności. Harcerze – to już było, nawet HSPS = Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej, „Niewidzialna Ręka” rozpropagowana do bólu wśród społeczeństwa i wiadomo było kto to robi… Poczujmy więź duchową z tymi, z którymi rozmawiamy! Masz coś skrywanego przed innymi – nigdy się nie złączysz z aurą interlokutora. Sumienie podstawą naszej prawdy! Poproś rozmówcę o rozgrzeszenie. UKORZ SIĘ PRZED NIM! I nie chodzi mi tu o chrześcijańskie wartości – daj Mu znać, że JEST BOGA WARTYM!

    13.jacekgrappisze:

    Wszystkim spragnionym „morskich opowieści” polecam najnowszy, mój artykuł „Skąd ten ‚Pan’, skąd ten ‚Bóg” (niestety jeszcze w pisaniu) na http://www.jacekgrap.wordpress.com . Pozdrawiam i zapraszam!

    Koronkowa robota „grapciu’. Gratuluję rozległej i usystematyzowanej wiedzy – podanej w ciekawy- gawędziarski sposób. Prawdziwa uczta duchowa,
    duże, duże dzięki.

    14. I nagle:

    Z przyczyn niezależnych ode mnie muszę zakończyć prowadzenie bloga. Wszystkim stałym Czytelnikom i Komentatorom dziękuję za cztery piękne lata współpracy. Jestem zdrowy, mam wiele planów na przyszłość, ale już nie w działalności społecznej.

    Szczodrych Godów, Bracia i Siostry ❤

    TAW

     

    Właściwie chciałem to napisać na “Mateusz Morawiecki sprowadził…” (skojarzyło mi się z “Konrad Mazowiecki sprowadził…), ale nie zdążyłem… Jestem w kompletnym szoku! Nawiązując do tamtych wypowiedzi:
    SłowiAnka pisze o “w ZOO” (raczej kamieniołomy, w których jesteśmy), Qrde Blade zajmuje się anatomią obcych, Krysia z lasu żegna TAWernę, ISKRA i Bio zazdroszczą sobie nawzajem, DEVINGO politykuje, Elaszka odstawia Nas Wszystkich już w przeszłość (…IKAZDEMU Z OSOBNA, KAŻDEJ DUSZYCZCE, KTÓRA OGRZEWAŁA (!?) SWE Serce przy kawce w najcudowniejszej słowiańskiej TAWernie…”). Wszyscy (prawie) umęczeni są przygotowaniami do tradycyjnych świąt. Ale pytam się “Jakiej tradycji?”. Przedostatniego (czy dwóch pokoleń wstecz)? Postanowiłem sobie, że podczas tego samotnego (rodzinnie dla mnie, ale w kręgu przyjaciół-współlokatorów i Was bliskich-TAWowskich interlokutorów) czasu celebracji (zastaw się, a postaw się) jak niegdyś, umieszczę na stole krąg ze świeczek (zapalonych przy pierwszej gwiazdce, by myśli moje dążyły ku kręgom, różnym kręgom. Przygotujemy jakieś potrawy, ale skromne, bowiem teraz uważam, że święta to czas medytacji, przemyśleń, wspomnień i wyrozumiałości (specjalnie nie “rozgrzeszenia”), więc powinien być okresem rozsądnej głodówki – zupełnie inaczej niż to, co narzucili nam “nadzorcy” (wolne od pracy dni, tradycja obżarstwa, szał rozrzutności itp.) Nic nie planujmy podczas godów, jak to czyniły poprzednie nasze cywilizacje (i dlatego miały upaść) bowiem pragnienie zbiorowe jest bardzo łatwo wykrywalnym, rozszyfrowalnym i generującym przeciwdziałania u “panujących”. Lepiej rozpuszczać się w miłości do znanych nam (mentalnie też jak najbardziej) osób. Pamiętajcie – TWORZYMY Krąg! Życzę Wszystkim, by te najbliższe dni wytworzyły w nas zdwojone poczucie Miłości, Spokoju, Pewności i RozJARZEnia! Ode mnie wirtualne-niewirtualne uściski, buźki i komasacja naszych aur! TAWie, jesteś TAWistycznym, bo od Ciebie wszystko się zaczęło (przynajmniej w moim wypadku). Ja jednak pożegnam się: Do “Po Godach”!

    Miałem przeczucie!…

    15. Po obejrzeniu pierwszych (nieostatnich mam nadzieję) trzech odcinków wywiadu z Panem Emilem Piaseckim https://www.youtube.com/watch?v=EajciAMgGz4&lc=z222vrar2wydsthd3acdp434qs50je3fif533xrbyc5w03c010c.1516730259185932 :

    Jacek Grap 1 dzień temu

    Też bardzo dziękuję! Rewelacja! Mam pytanie (chyba głupie, ale mnie to nurtuje): czy żółte nimby nad głowami świętych (nie tylko w chrześcijaństwie!) mogą mówić o ludzkim pochodzeniu od osobników grupy krwi “0” rasy żółtej?

    MrDuszek21 1 dzień temu

    Jacek Grap 1 dzień temu
    To dokończę pytanie zadając być może oddzielne: czy wizerunek Brahmy o czterech obliczach może oznaczać możliwość koligacenia się ze wszystkimi czterema grupami krwi i czy szanowny Pan Piasecki bierze pod uwagę możliwość występowania (np. w przeszłości) jeszcze jednej grupy krwi tj. piątej, a przy okazji jaka czeka przyszłość rasy ludzkiej pod tym względem?
    MrDuszek21 1 dzień temu
    “Może” to takie słowo którego bardzo nie lubię, Wszystkie prace naukowe wskazują na to, że coś może….. Proponuję samemu zrobić takie opracowanie.
    Anna Bryszewska 18 godzin temu
    grupa krwi AB jest jakby dziwną 4 taką z połączenia, np przez związek mężczyzny 0 i AB grupa krwi AB nie będzie kontynuowana, tylko z innym AB a co z tzw fenomenem bombajskim???
    Jacek Grap 1 sekundę temu
    Wielkie dzięki za odpowiedź Anno! Dlaczego o tę 5tą grupę spytałem? Bo być MOŻE ( 😉 ) symbolika indyjska bóstw (tu: dziesięciorękich tj. 2 x po 5 [Rh+ i Rh-]) wskazuje na uniwersalność tych “osobników” co do tworzenia związków płodnych ze wszystkimi istniejącymi grupami krwi!?
    MrDuszek21 1 minutę temu
    Mam dla Ciebie propozycje, obejrzyj bajkę “Ramajana / Ramayana: The Legend of Prince Rama [PL]” i odpowiedz sobie na pytanie skąd pojawiła się cudowna broń jaka Rama dostaje od Bogów? Symbolika indyjska to wspaniały temat, rozwiń go w sposób zrozumiały dla innych. Być może to jest Twoja życiowa droga, byś dał innym nowe spojrzenie na rzeczywistość. Opisał siłę mantr i jak się nimi posługiwać.